Jak żyć, działając dzisiaj w wolnościowej NGO? W jaki sposób pracować z młodymi ludźmi, by ci byli bardziej odporni na gładkie, populistyczne hasła? Czy da się jeszcze skutecznie pozyskiwać nowych zwolenników wartości liberalnych? Jak to robić? O pochylenie się nad tematem poproszone zostało grono łódzkich ekspertów1.
W sierpniu ubiegłego roku, po fali „sądowych” protestów, Rafał Kalukin tak pisał o kulturowych różnicach między generacjami: „Sposoby oglądu rzeczywistości tak dramatycznie się rozjechały, że trafniej byłoby posłużyć się metaforą różnych systemów operacyjnych”2. Przypuszczeniom o komunikacyjnej przepaści, która miałaby dziś dzielić „starsze” i „młodsze” pokolenie z socjologicznego punktu widzenia zaprzeczyła jednak dr Magdalena Nowicka-Franczak. Dodała przy tym, że taką rzeczywistość skłonne są raczej kreować media, jak również organizacje, które odniosły w wyborach porażkę – co stanowić ma swoiste jej uzasadnienie. Jak natomiast wynika z badań, problemem jest ogólna społeczna niechęć do angażowania się w działania publiczne. A także element tego problemu – że jeśli już, to to zaangażowanie dotyczy organizacji o bardzo wyrazistym profilu3.
Czy młodzież jest w ogóle ważną grupą docelową dla marketerów politycznych? Dr Paweł Kowalski zaznaczył, że funkcjonuje pewien partyjny mit niezwykłej istotności młodego pokolenia, który ciągnie się od zanotowanej nadaktywności tej grupy w roku 2007, w okresie przyspieszonych wyborów parlamentarnych. Wtedy to pojawiło się przeświadczenie, że wystarczy pozyskać młodych żeby wygrać wybory.
A stąd już przecież o krok od instrumentalizacji. Jak to określił w swoim tekście Kalukin, „jest coś upupiającego w paternalistycznych hołdach składanych «młodemu pokoleniu» przez starych liderów i tradycyjne media, że wreszcie się zbuntowało”4. Zabierając głos, Filip Supeł – reprezentujący młodych Nowoczesnych – podkreślił, że młodzi chętnie aktywizują się wokół dotykających ich problemów, ale bez jakiejkolwiek identyfikacji z istniejącymi organizacjami partyjnymi. Potwierdził to dr Kowalski dodając, że model aktywności w ramach partii politycznych wyraźnie odstręcza młodych ludzi, choć nie inaczej dzieje się w skali całego społeczeństwa. Dojmujący jest przy tym jednak brak umiejętności tworzenia własnych, alternatywnych instytucji, przy czym zapotrzebowanie na nowe byty na politycznym rynku stale istnieje. Ludzie czekają na wyrazistego lidera, organizację sprawną medialnie, eksponującą ich niezaspokojone lub nieuświadomione potrzeby.
Z takiego właśnie, marketingowego punktu widzenia Piotr Błędowski ocenił, że wolność może być produktem, pod warunkiem, że w grupie docelowej zajdzie proces uświadomienia jej istoty i wartości. Proponując taką perspektywę, należy już podejść metodycznie. Według dra Kowalskiego analizy wymaga na początek choćby to, kto jest oferentem produktu, jakim miałaby stanowić wolność. Czy to państwo, czy partie polityczne, czy może wyborcy jako tacy? Produkt w postaci demoliberalizmu jest nam przecież oferowany przez ostatnie 25 lat. W tej chwili pojęcie wolności jest jednak znacząco redefiniowane przez obóz rządzący. Jednocześnie akceptacja dla demokracji liberalnej kształtuje się na poziomie zaledwie ok. 30%, przy czym znaczna część – ok. 25% populacji – oczekiwałaby w tym zakresie zmian.
Skąd się to bierze? W przekonaniu Oli Matyski, we współczesnej szkole nawet jeśli próbuje się kształcić postawy demokratyczne, osiąga się efekt jedynie fasadowy. Szkoła tradycyjna w rzeczywistości tę wolność młodym ludziom odbiera, sytuując swych wychowanków w roli, w której faktycznie niewiele mają do powiedzenia. To między innymi dlatego instytucje państwa nie budzą ich zaufania – analogicznie do instytucji szkoły, z którą mają pierwszy kontakt. Młodzi bowiem bardzo chętnie biorą sprawy w swoje ręce pod warunkiem, że otrzymują realną, namacalną możliwość działania. Oni chcą być traktowani poważnie.
Dr Kowalski dodał, że kluczowy dla postaw prezentowanych w wieku młodzieńczym okazuje się właśnie trening społeczny we wczesnym okresie rozwoju. Obecna jakość debaty publicznej jest odzwierciedleniem niedostatku kształtowania tych umiejętności w szkołach. Za obserwowane wzmożenie konserwatywne w najmłodszych grupach wiekowych odpowiada właśnie szkoła i nauczyciele, którzy w znacznej mierze są dalece konserwatywni. Scena polityczna z kolei okazuje się zabetonowana przez starzejących się historyków. Trudno zatem dziwić się młodym, że udział w spektaklu z tak ograniczonymi możliwościami manewru ich nie interesuje.
Przechodząc do propozycji konkretnych działań Piotr Błędowski ocenił, że zapotrzebowanie na wolność daje się wytworzyć przez wywołanie poczucia zagrożenia: przekonania, że wolność możne zostać nam odebrana. Nie jest to proste wobec młodych, którzy braku wolności w zasadzie w ogóle nie mieli możliwości doświadczyć: całe swoje życie spędzają przecież w demokratycznym, europejskim państwie. Kluczowa w całym tym procesie okazuje się być autentyczność: Ryszardowi Petru w warzywniaku i Grzegorzowi Schetynie na Woodstocku jest do takiej autentyczności bardzo daleko. Przez to są dla młodych jedynie irytujący, nie zaś angażujący.
„Liberał dzisiaj to inwektywa” – skonstatowała dr Nowicka-Franczak. Według niej należy odejść od epatowania tym sformułowaniem a kluczowa jest koncentracja na osobach niezdecydowanych lub niezaangażowanych. Czynnikiem sukcesu może być gruntowne badanie potrzeb, w tym przyglądanie się również – jeśli nie przede wszystkim – debatom niepolitycznym, aby uchwycić wypływające w nich postulaty, potrzeby i niepokoje. Za przykład mogłaby posłużyć świeża internetowa dyskusja przy okazji akcji ratowniczej na Nanga Parbat. Formułowane w niej oceny pokazują jak bardzo w odwrocie są idee liberalne, jak powszechnie odrzucana jest „wolność do”. Pokazują także jak wiele postulatów socjalnych wypływa przy okazji dyskusji zgoła niepolitycznej; przy czym przypuszczalnie wielu z jej uczestników nie jest zaangażowanych po żadnej stronie obecnego sporu publicznego.
„Podejmując się kreacji postaw politycznych, powinniśmy być w stanie ten proces skrupulatnie mierzyć, tak jak to robią marketerzy w stosunku do towarów na rynku” – zaznaczył dr Kowalski. – „Mówiąc o wolności w kontekście marketingowym należy tak zoperacjonalizować jej pojęcie, by móc obserwować i porównywać chociażby poziom satysfakcji z zaoferowanego w takim kształcie produktu”.
Dr Kowalski przypomniał też, że dzisiaj PiS bardzo skutecznie steruje debatą publiczną, wspierany poprzez swoich spin-doktorów. To specjaliści decydują, jakie tematy mają być poruszane oraz w jaki sposób o konkretnych problemach rozmawiać. Żeby przełamać ten monolit, partie i organizacje opozycyjne powinny zmierzać do przeramowania (reframe) publicznej dyskusji – proponować alternatywne tematy oraz nowy sposób rozmowy o nich. Ale na to brakuje jednak pomysłów. Perspektywa na najbliższe lata, w kontekście ciągu czekających nas wyborów, które na wiele lat ukształtują polską scenę polityczną, nie jest zatem zbyt obiecująca.
Kilka lat temu w szeroko komentowanym artykule Jacek Żakowski postulował: „Cała władza w ręce młodych”5. Ten pomysł miałby odciążyć polskie społeczeństwo od przygniatającego bagażu przeszłości, pozwolić ukształtować życie polityczne według preferencji nieuwikłanego w historyczne zaszłości młodego pokolenia. Dr Nowicka-Franczak nie ma jednak złudzeń, że musiałaby to być prawdziwa rewolucja, dokonująca się z całkowitą wymianą elit. Bo dopóki zmiana miałaby się odbywać na drodze ewolucyjnej, dotychczasowe systemy społeczne wcześniej czy później wezmą górę. W jej przekonaniu bardziej prawdopodobna jest jednak postępująca depolityzacja – młodzi, zamiast leczyć stare, będą tworzyć swoje własne, ekskluzywne obiegi informacyjne.
Na koniec: załóżmy, że rewolucja się udaje i oto powstaje prawdziwie liberalne społeczeństwo aktywnych obywateli. Co dalej z tą wolnością? Ola Matyska w trakcie debaty zwróciła uwagę, że nawet w silnie zdemokratyzowanym systemie edukacji przychodzi moment na generalną trudność z ustrukturalizowaniem się społeczności w ramach tej już zdobytej wolności. Ludzie wcześniej czy później zaczynają się oglądać na kogoś, kto tę strukturę za nich stworzy. Kogoś, kto im powie, co właściwie teraz mają robić.
Czy nie z taką sytuacją u młodych mieliśmy i nadal mamy do czynienia obecnie?
Zapraszam do dalszej dyskusji.
Przypisy:
1. Debata zorganizowana przez Liberté! i Kluby Liberalne odbyła się 3 lutego 2018 r. w Łodzi. Zaproszenia przyjęli: Magdalena Nowicka-Franczak – dr socjologii UŁ, Paweł Kowalski – dr zarządzania UŁ, Ola Matyska – pionierka edukacji demokratycznej, Piotr Błędowski – specjalista badań marketingowych z firmy reScope oraz Filip Supeł – działacz Młodych Nowoczesnych. Moderacja: Agnieszka Kożańska – Liberté!, Jacek W. Bartyzel – Kluby Liberalne. Zapis debaty na fanpage Klubów Liberalnych: https://www.facebook.com/klubyliberalne/.
2. https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/kraj/1715472,1,mlodzi-w-polityce.read
3. Sondaż IPSOS dla OKO.press ze stycznia 2018: wśród młodym w wieku 18-29 lat najwięcej wskazań spośród instytucji, w działanie których mogliby się zaangażować, padło na Ruch Narodowy i Czarny Protest.
4. https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/kraj/1715472,1,mlodzi-w-polityce.read
5. Wyimek: http://natemat.pl/71201,jacek-zakowski-wiek-to-balast-nie-kapital-oddajmy-cala-wladze-w-rece-mlodych